Dmitrij Bosak:
“Kiedy byliśmy chorzy, nie braliśmy tabletek. Widziałam, czym nas leczyli. Mój ojciec dożył 83 lat, a moja babcia 97. Nie znaliśmy ani Lismy, ani Gity. Zawsze to mieliśmy na naszym stole kompot gruszkowy, herbata lipowa lub malinowa” – Galina Voitishuk, kierownik oddziału kultury tradycyjnej „Dom Zielarza” Muzeum Sztuki Ludowej Motol, rozpoczyna opowieść o medycynie ludowej.
Budynek dawnego wiejskiego domu kultury został przekształcony w muzeum medycyny tradycyjnej. Na parterze zlokalizowana jest część wprowadzająca ekspozycji oraz barek ziołowy, w którym odbywa się degustacja herbat ziołowych, a już niedługo, po remoncie, będzie można skosztować tradycyjnych dań. Piętro pod dachem to „Wieża Babci” – to tutaj, na poddaszu, babcie suszyły zebrane zioła lecznicze. Właśnie tam, na drugim piętrze, znajduje się zaimprowizowany „Babulchyn Pakoychyk” z antykami z wiejskiego domu i salą wykładową.
W zbiorach „Domku Zielarza” znajduje się ponad 120 rodzajów zielników, wiele książek z zakresu medycyny tradycyjnej oraz kartoteka szepczących babć ze Strelna i okolicznych wsi – łącznie 28 babć i 2 dziadków. Baza danych zawiera krótkie informacje o szeptaczach, jakie dolegliwości leczyli oraz teksty ich zaklęć.
Na wyjątkową wystawę przyjeżdżają turyści z Kanady, Islandii, Polski, Chin i Francji. Były ambasador amerykański odwiedził muzeum dwukrotnie, a badaniami naukowymi zainteresowali się akademicy z Petersburga. W księdze gości znajduje się wiele wpisów białoruskich urzędników różnych szczebli.
„Jeżdżą rodzinami, indywidualnie, przychodzą profesorowie. Wczoraj był tam mieszkaniec miasta, przedwczoraj przyjechała rodzina. Gdzieś staramy się dać przepis, gdzieś zabieramy do babci. Ludzie przychodzą z problemami, bo wielu jest chorych teraz. Medycyna wykonuje świetną robotę. Ale jeśli postawi taką diagnozę, że chorobę trzeba leczyć latami, to gdzie zwrócić się o pomoc? Do medycyny tradycyjnej” – jest pewna Galina Iwanowna.
Mięta działa na nerwice, a kasztan na bóle stawów
Sala „Wieża Babci” podzielona jest na trzy części. W dziale informacyjnym znajdują się ogólne informacje o tym, gdzie, kiedy i jakie rośliny lecznicze można zbierać. W dziale „Rośliny zdrowotne” zawarto bardziej szczegółowe informacje na temat ziół stosowanych w leczeniu zarówno w medycynie tradycyjnej, jak i konwencjonalnej. Oprócz suszonych roślin, wśród eksponatów można znaleźć leki, które sprzedawane są w aptekach. Na przykład proszek „Insti” stosowany na przeziębienia i balsam „Rescuer” – w celu zapobiegania uszkodzeniom skóry.
“Tysiące lat temu, czym się je leczyło? Zioła, zioła, maści – to byli ludowi uzdrowiciele. Już w czasie zarazy i cholery palili ognie z różnych ziół, żeby ratował ich zapach” – wyjaśnia rozmówca Sputnika.
W dalszej części hali zaprezentowano rośliny zielne pochodzące z pól, lasów i łąk. Wrzos, chaber, skrzyp, cykoria, drzewa i krzewy lecznicze, rokitnik zwyczajny, lipa, chmiel, jarzębina – wszystkie leczą na swój sposób.
“Wiele dolegliwości można się pozbyć. Tradycyjna medycyna nie jest wszechmocna, ale to, że pomaga, zostało już dawno udowodnione. Do naszego muzeum najczęściej przychodzą osoby z chorobami serca, nadciśnieniem, stawami. Oferujemy konwalię, miętę, i melisa dla pacjentów na serce problem psychozy-nerwicy – zalecamy ciągłe picie herbaty z miętą, melisą i słodką koniczyną Zapomnij o wszystkim, wyjdź na powietrze, odpocznij od komputera Problemy z oczami – Liście borówki pomogą. Stawy – owoce i kwiaty kasztanowca, akacji, białego bzu” – Szef „Domku Zielarza” na bieżąco dzieli się przepisami.
Galina Voitishuk próbuje zebrać najważniejsze zioła lecznicze przed Nocą Kupały. Według powszechnego przekonania wyróżniają się szczególną siłą i właściwościami leczniczymi. Resztę zapasów przygotowuje do jesieni zgodnie z kalendarzem żniw.
Jedz módl się kochaj
Galina Iwanowna zna zioła nie tylko ze słów uzdrowicieli, ale także z naukowego punktu widzenia. Kobieta zdobyła wykształcenie jako nauczycielka w Brześciu. Na drugim roku studentka wyjechała na staż do Puszczy Białowieskiej, gdzie poszukiwała i studiowała rośliny. Album ze zgromadzonymi wówczas znaleziskami stanowi obecnie jeden z eksponatów „Domku Zielarza”.
Przed pracą w Muzeum Medycyny Tradycyjnej Galina Voitishuk przez prawie 40 lat była nauczycielką biologii w miejscowej szkole. Jeden z jej absolwentów jest kandydatem nauk technicznych, drugi w Berlinie jest kandydatem nauk chemicznych.
“Mieliśmy dwuhektarową działkę. Od marca wychodziliśmy z uczniami i pracowaliśmy. Uprawialiśmy buraki pastewne, ogórki i inne warzywa. Hodowaliśmy świnie i króliki. Uczyliśmy dzieci pracy. Siały, orały, podlewane” – wspomina zielarz.
Wychowanie zawodowe, zdaniem mieszkańca Strelna, było jednym z elementów zdrowej wiejskiej rodziny.
“Ludzie pytają, dlaczego żyje się tak długo – 80-90 lat. A oni nadal pracują na nogach. Jedli wszystko, co naturalne, modlili się do Boga, używali wszystkiego, co ziemskie, życzyli sobie nawzajem wszystkiego najlepszego i nie było żadnego psychicznego przeciążenia, jak teraz, ” – wyjaśnia Galina Iwanowna.
„Jedną pigułką nie rozwiążesz wszystkich problemów”
Wieś Strelno jest dumna ze swoich szepczących babć. Ich pamięć została uwieczniona w unikalnych aktach tradycyjnych uzdrowicieli. W „Domu Zielarza” zgromadzono wszystkie zaklęcia, wróżby i przepisy przekazywane przez szeptaczy.
Kiedy Galina Iwanowna rozbierała starą chatę, znalazła pożółkłe liście, które miały ponad 60 lat. Po jednej stronie znajdują się jej rysunki przedstawiające dwuletnią dziewczynkę. A po drugiej stronie jest napisane „cios”, który przeczytała jej babcia.
„Na początku się modliłam – przeczytałam „Ojcze nasz”. A potem te słowa: „Matka odeszła, a ja będę czuwać nad jej synem”. Dokąd idziesz synu? Mam zamiar strzelać do sokołów. I mam zamiar ćwiczyć stawy. Proszę, żebyś nie strzelał w głowę, ale w stawy, synu. Proszę, żeby wszystkie stawy zagoiły się na miesiąc. „I w ten sposób, po spisku, obrzęk stawu ustąpił, mężczyzna poszedł jutro na pole do pracy. W ten sposób zostali uratowani” – mówi kobieta.
Jak mówił zielarz, szeptacze ostrzegali przed dolegliwościami na różne sposoby: albo odczytali amulet, albo zawiesili szpilkę, albo zawiązali czerwoną nitkę na nadgarstku – nie każda osoba, która na ciebie patrzy, życzy dobrze i potrafi odebrać dobrą energię . Babcie potrafiły nawet wyleczyć alkoholizm w ciągu kilku dni.
“Dali zestaw ziół. Pewien człowiek pił z niego nalewkę przez dwa, trzy dni, gdy był pijany. Zrobiło mu się niedobrze, potem zniesmaczył się zapachem. Czytałem “Zamową” i człowiek poszedł kosić siano ”, Galina Iwanowna dzieli się metodą leczenia.
Przy życiu pozostało tylko około pięciu osób z szafki z aktami „czarownika”. Każdy uzdrowiciel jest w stanie wyleczyć inne dolegliwości. Jeden mógł uratować przed złym okiem i przepukliną, drugi szepnął przed „uderzeniem” i jęczmieniem przed oczami.
“Teraz ludzie szukają, są zainteresowani, bo tych babć jest mało, a problemów jest wiele. Nie da się rozwiązać wszystkich problemów jedną tabletką, trzeba szukać innych środków” – podsumowuje rozmówczyni.