Tradycyjna medycyna na Rusi – niezwykłe sposoby, niezwykłe osiągnięcia
W w czasach starożytnych magowie zajmowali się leczeniem na wsiach, później rolę uzdrowicieli przejęli uzdrowiciele i zielarze. Wiedza oparta na praktycznym doświadczeniu i magicznych rytuałach była przekazywana z pokolenia na pokolenie, utrwalona w księgach medycznych i zielarskich. Opowiadamy o tym, jak chłopi wyobrażali sobie febrę i jak ją leczono, jak leczyli choroby psychiczne i co trzeba było zrobić, żeby epidemię wypędzić ze wsi.
Encyklopedie medyczne: uzdrowiciele, zielarze i zielarze
Historycy czerpią wiedzę o ludowej praktyce leczniczej ze starożytnych ksiąg lekarskich, zielarzy, legend i żywotów świętych. Opisują różne metody leczenia: uzdrowiciele leczyli wrzody i choroby skóry, usuwali strzały, wykonywali proste operacje. We wsiach lecznictwem zajmowali się magowie, a po przyjęciu chrześcijaństwa chorymi opiekowano się w kościołach: w ogrodach klasztornych uprawiano zioła lecznicze na wywary i napary. Z czasem we wsiach uzdrowiciele zaczęli zajmować się uzdrawianiem, zwracano się do nich o pomoc zarówno w dolegliwościach cielesnych, jak i psychicznych. Aby zapobiec chorobom, wieśniacy nosili na ciele magiczne amulety ochronne w postaci noży, łyżek lub figurek zwierząt.
Uzdrowiciele i zielarze byli starożytnymi encyklopediami medycznymi: opisywali choroby i anatomię człowieka, różne rodzaje masażu i nacierania ciała, udzielali porad dotyczących odżywiania i stylu życia. Wraz z racjonalnymi radami książki zalecały środki zaradcze przeciwko czarom: obrażenia i złe oko uważano za przyczynę wielu chorób.
W folklorze, powiedzeniach i spiskach wyraźnie odbijał się nieufny stosunek chłopów do nauk medycznych: „dusza, która poszła do lekarzy, nie żyje”, „dobra apteka skróci wieki”. Przesądy na temat zdrowia istniały od wieków: etnografowie zauważyli, że jeszcze w XIX wieku, mimo rozwoju nauk medycznych, na wsi choroba była uważana za karę za grzechy. Szamani często uzdrawiali w sposób, który dziś może wydawać się przerażający.
Bóle głowy, „kurza ślepota” i szkorbut: dlaczego chłopi chorowali
Kolekcjoner folkloru Vladimir Dal był jednym z pierwszych, którzy studiowali medycynę ludową w środowisku chłopskim. Pod koniec XIX wieku lekarz Gavriil Popov studiował również tradycyjne metody leczenia. Opublikował pracę przeglądową „Rosyjska ludowa medycyna domowa”, w której opisał metody leczenia w różnych regionach kraju.
Gawrił Popow pisał, że często chłopi nie wiązali pochodzenia chorób z ich rzeczywistymi przyczynami: ludzie nie przywiązywali wagi do czystości swoich domów i powietrza, jakości pożywienia i wody, a samą chorobę odczytywała żywa istota . Zauważył, że chłopi nie przywiązują wagi do opieki nad chorymi i leczniczej diety. Jedną z głównych przyczyn wysokiej śmiertelności niemowląt widział w niedostatku materialnym i niedostatku wiedzy, który doprowadził do „śmiercionośnych sposobów karmienia i karmienia dzieci”. Nowonarodzonemu dziecku często podawano chleb, wierząc, że w ten sposób szybciej rośnie i rozwija się – „trzeba go udusić”. A gdy tylko dziecko zaczęło trzymać łyżkę, karmiono go surowymi warzywami i kwaśnym kwasem chlebowym, chociaż ciało dziecka nie było przystosowane do takiego jedzenia.
Warunki życia i pracy na wsi prowadziły do chorób dorosłych. Wieśniacy żywili się monotonnie i ubogo: mięso i ryby były rzadkością na stołach biednych chłopów iz reguły kiepskiej jakości, żywili się głównie chlebem, ziemniakami i warzywami. Wiosną, gdy do nowych zbiorów było daleko, a zapasy się wyczerpywały, po wsiach spotykano „kurzą ślepotę”, aw czasie dużych nieurodzajów nawet szkorbut – choroby te pojawiały się z braku witamin.
W szałasach mieszkały duże rodziny, czasem w domach trzymano zwierzęta – młode cielęta i jagnięta, powietrze w domach było zatęchłe. A jeśli chata była zużyta, to zamarzała, a lokatorzy często się przeziębiali. Kiedy musieli długo pracować w upale na polu, żniwiarzy dręczyły bóle głowy. Jednak sami wieśniacy nie przywiązywali wagi do prawdziwych przyczyn dolegliwości, znajdując dla nich wiele nadprzyrodzonych wyjaśnień.
Epidemia zatrutej rosy i bólu serca w żołądku
Przeziębienie ludzie nazywali tyfusem, reumatyzmem, gorączką i wszelkimi chorobami płuc, oprócz przeziębienia. Wieśniacy kojarzyli je z przeziębieniem: przeziębili się, zmarzli, przemarzli w środku – tak tłumaczyli pojawienie się różnych dolegliwości. Za rozprzestrzenianie się infekcji obwiniano „zły wiatr”, od którego dochodziło do epidemii obejmujących całe wsie. Wraz z wiatrem rosa przyniosła masowe choroby: wierzono, że jedna z epidemii cholery rozpoczęła się po tym, jak na owoce spadła specjalna, „zatruta” wilgoć.
Uważano, że po pracy z ciężarami powstały choroby „z przeciążeń”, mówiono o nich – „rozdarty”, „dolny grzbiet”. Różne choroby narządów wewnętrznych, zaburzenia jelitowe i bóle żołądka określano również jako „napięte”. Ból w jamie brzusznej często nazywano „przepukliną” od słów „gryźć”, „skubać” – tak mówiono o ostrym bólu lub skurczach.
Chłopi uważali oddychanie, krążenie krwi i inne wewnętrzne procesy w ludzkim ciele za tajemnicę, którą Bóg ukrył. Rola narządów w organizmie znana była jedynie z anatomii zwierząt. Zdrowych i silnych ludzi nazywano „dwurdzeniowymi”, ponieważ wierzyli, że ich krew nie płynie „jedną żyłą”, ale dwiema, dlatego mają dwa razy więcej siły i zdrowia. Chłopi mylili położenie żołądka z sercem i skarżyli się na bóle serca, gdy dręczyły ich dolegliwości żołądkowe. Każdy ból głowy tłumaczono wybuchem „złej krwi” i leczono upuszczaniem krwi.
Jak Szatan i Bóg wyzwalali choroby
Choroby wśród ludzi były często uważane za żywe istoty, które tymczasowo osiedliły się w ludzkim ciele. Rozmawiali z nimi, zwracali się do nich z rozkazami, domagali się odpowiedzi. Uważali, że wyglądają jak młode i piękne kobiety lub brzydkie stare kobiety. Ospa, dur brzuszny i febra żyły w rzekach, bagnach i odległych morzach. Zaatakowali osobę w nocy i mieszkali w niej, dopóki nie przełączyli się na innego nieszczęśnika. Według innych koncepcji Bóg i Szatan umieścili choroby w żelaznym domu pod zamkiem i pieczęciami. Anioł okresowo wypuszczał jednego z nich na wolność: choroba dotknęła osobę, której kazano zachorować, a potem ponownie zamykano ją pod kluczem.
Wśród ludzi gorączki były reprezentowane jako 12 kobiet, z których każda miała swoją osobliwość: jedna była odpowiedzialna za bezsenność, druga za utratę apetytu, trzecia psuła krew i szarpała żyły. Według jednej wersji słowo „gorączka” pochodzi od tego, że chore kobiety „słynnie cieszą się” z męki chorych. Uważano, że gorączka przenosiła chorobę podczas pocałunku lub zamieniała się w muchę i leciała do jedzenia. Według wierzeń epidemie poważnych chorób zakaźnych zostały zesłane przez Boga jako kara za grzechy. Dlatego ludzie wierzyli, że lekarze i lekarstwa nie pomogą.
W niektórych regionach choroby były kojarzone z obrazami zwierząt: ospa wygląda jak żaba, gorączka wygląda jak motyl, odra wygląda jak jeż. Ból w jamie brzusznej często tłumaczono tym, że dostał się tam wąż lub żaba. Można było stać się gorzkim pijakiem, pijąc wódkę, do której diabły dodały małego robaka.
Według innych koncepcji diabeł był ojcem wszystkich chorób, dlatego wiele z nich jest nieuleczalnych.
Urazy domowe tłumaczono sztuczkami demona: mógł zamienić się w konia i zmiażdżyć mu nogę, mógł popchnąć, złamać rękę lub zranić siekierą podczas pracy. Diabeł mógł „zmylić” człowieka, przez co nie był sobą: w czasie walki wyrządzał wrogowi poważne obrażenia, a nawet mógł go zabić. Hipokryzję, szaleństwo, epilepsję tłumaczono także demonicznymi sztuczkami: demon opętał człowieka, bił go w ciele w ataku i wykrzykiwał przekleństwa różnymi głosami.
Dobra apteka skróci stulecia
Wśród chłopów lekarze i aptekarze byli traktowani ze sceptycyzmem. Każda rodzina miała swój zestaw „domowych” środków: chorego kładziono brzuchem na ciepłym piecu, ciało nacierano różnymi produktami – dziegciem, smalcem czy rzodkiewką. A jeśli zwykłe metody nie pomogły, poszli do uzdrowicieli. Uzdrowicielki i położne wykonywały masaż i nacieranie ciała, wiedziały, jak zatamować krwawienie i podawały wywary z ziół. Ludzie uważali łaźnię za jeden z głównych skutecznych środków terapeutycznych i profilaktycznych: dorośli i dzieci szybowali w niej z każdą dolegliwością i podejrzeniem złego oka.
Powszechne były również zabiegi magiczne . Nowotwory i choroby skóry obrysowywano węglem drzewnym lub czubkiem noża, rysując magiczny krąg chroniący zdrowe części ciała przed rozprzestrzenianiem się choroby. Krąg czarnoksiężnika był również używany w rytuale „orania”, aby chronić wieś przed epidemią.
Istotą orki jest wytyczenie magicznej linii, poza którą epidemia nie powinna się rozprzestrzeniać i przekraczać. Ta funkcja jest wykonywana przez pług, który jest zaprzęgnięty przez młode dziewczyny lub wdowy. Czasami w ten sposób na początku epidemii izoluje się pojedyncze domy, w których choroba już się pojawiła, lub wyznacza się całą wieś, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby z sąsiednich wiosek.
Modlitwy uznano za uniwersalne lekarstwo na wszelkie choroby, zwłaszcza przed cudownymi ikonami i relikwiami świętych. Na przykład przeciwko gorączce w każdym domu rozpoczynano całą listę modlitewną, uważano to za skuteczne lekarstwo. Zdrowi i chorzy nosili modlitwy wraz z pektorałem, wieszając je w woreczku jako talizman .
Choroby mogą być „przenoszone” na drzewo, zwierzę lub człowieka. Aby wyleczyć dziecko, wybrali młode, silne drzewo w lesie: brzozę lub dąb. Wycięto w nim szeroką dziurę, przez którą trzeba było przeciągnąć dziecko. Chorowali na wodę: brali chleb, solili go i wypowiadając magiczne słowa, wrzucali do rzeki.
Próbowali przestraszyć chorobę nieoczekiwanym głośnym dźwiękiem, krzykiem lub strzałem. Uderzali w ścianę obok chorego lub wręcz uderzali w ciało i polewali zimną wodą. Choroba, jak żywa istota, musiała się przestraszyć i opuścić ciało. W tym samym celu pacjentowi podawano gorzkie lub paskudne napoje.
Dzieci na wsiach leczyli głównie uzdrowiciele, czytali nad nimi spiski i leczyli je wywarami z ziół. Wierzono, że strój ceremonialny ma moc uzdrawiania – zakładano go na chore dziecko.
Choroby psychiczne były leczone przez duchownych: takich pacjentów uważano za opętanych, ponieważ wierzyli, że zły duch wstąpił w nich z powodu uszkodzenia. W kościołach i klasztorach czytano specjalne modlitwy nad opętanymi i histerykami i prowadzono ich do cudownych ikon. Podczas sesji egzorcyzmów histeryczki wykrzykiwały imię osoby, która na polecenie diabła wyrządziła im krzywdę.