Od cyklo.nu B do aspir.yny – historia najbardziej znanej firmy farma.ceutycznej

Oświęcim był laboratorium koncernów farmaceutycznych. Farben/Bayer płacił za eksperymenty na więźniach i wiele innych Dr. Oetker, Boss, BMW

Skupmy się dziś jednak na firmie farmaceutycznej Bayer która wszak dziś sprzedaje ogrom leków, często polecana jest przez lekarzy, którzy przepisują produkowane przez nią leki. Popularne leki firmy Bayer to przede wszystkim dobrze znane marki produktowe: Aspirin, Rennie, Biovital Zdrowie, Alka-Seltzer, Aleve, Bepanthen, Priorin, Supradyn, Kinder Biovital i wiele innych.

Bayer AG – niemieckie przedsiębiorstwo chemiczne i farmaceutyczne założone w 1863 roku przez Friedricha Bayera i Johanna Friedricha Weskotta. Początkowo siedzibą przedsiębiorstwa było Barmen (obecnie Wuppertal), a od 1912 jest to Leverkusen, położone na północ od Kolonii.

W chwili utworzenia przedsiębiorstwo działało pod firmą „Friedr. Bayer et comp.” i produkowało barwniki, w 1881 zostało zarejestrowane jako „Farbenfabriken vormals Friedr. Bayer & Co.” Przełomem w historii przedsiębiorstwa było zsyntetyzowanie kwasu acetylosalicylowego znanego później pod handlową nazwą aspiryny. Wynalazku tego dokonał zatrudniony w Bayerze Felix Hoffmann, prawdopodobnie przy współudziale Arthura Eichengrüna (kontrowersje związane z autorstwem odkrycia opisane są w haśle „Historia aspiryny”). Aspiryna została wprowadzona do produkcji w 1899 r.

Znak Bayera – koło z krzyżem w środku jest rozpoznawalny na całym świecie. Wiele leków, barwników, tworzyw sztucznych, włókien, środków rolniczych zostało opracowanych po raz pierwszy w Bayerze. Oprócz aspiryny były to m.in. heroina (Bayer jako pierwsze przedsiębiorstwo była jej masowym producentem) używana jako środek przeciwbólowy i lek na kaszel, która została wprowadzona do obrotu w 1898. W 1935 jako pierwsze przedsiębiorstwo zaczęło sprzedawać sulfonamidy (a dokładnie Protonsil), w 1937 jego pracownicy opracowali poliuretan, który obecnie jest składnikiem wielu pianek syntetycznych, farb i klejów.

Można rzec, że obecnie jedna z najprężniej działających firm farmakologicznych obecnie takze nie próżnuje aby jej leki były ciągle w obrocie. Szacuje się, że 6,5 mln zł na wydatki lekarzy, 2,3 mln zł na placówki ochrony zdrowia. Takie są statystyki firmy Bayer, jednego z gigantów rynku farmaceutycznego w Polsce. Do tego dochodzi też ponad 10 mln zł na badania. Łącznie na świadczenia związane z rozwojem i komercjalizacją leków dostępnych na receptę firma przekazała 19 mln zł. Każdy lek musi na siebie pracować, przynosić ogromne dochody, a od tego są przecież lekarze, którzy przepisują owe leki, i placówki zdrowia.

Zajmijmy się jednak cząstkową historią firmy – myślę że jest niezwykle interesująca, a przede wszystkim można nazwać ją wręcz krwawą.

Niemiecki koncern w latach II wojny kupował więźniów obozów koncentracyjnych, żeby zarazić zdrowych ludzi śmiertelnymi chorobami. Testowanie nowych leków przeżywała połowa “leczonych”, którzy na końcu i tak trafiali do komór gazowych.

Oprę się na danych, które bardzo rzetelnie przedstawiają działalność i współpracę Bayer z “lekarzami obozów koncentracyjnych” np. Mengele zwanym przez więźniów Aniołem śmierci. Dlaczego? W innych pozycjach piszą, że miał niezwykle piękną twarz, potrafił być przemiły dla dzieci, które właśnie stojąc na rampie w oczekiwaniu na dalszy los (najczęściej komora gazowa), pięknie się uśmiechał, dawał cukierki..lecz jego spojrzenie było puste i lodowate. Szczególnie cenił sobie karłów, osoby niedorozwinięte, aby na nich prowadzić swoje ekstremalne badania pseudomedyczne.

“Farmaceuta z Auschwitz” to przejmujący reportaż historyczny o Victorze Capesiusie, uprzejmym przedstawicielu farmaceutycznym, który po wcieleniu do SS z czasem stał się głównym aptekarzem w Auschwitz. Opowieść o człowieku, który z obojętnością przeprowadzał selekcje nowo przybyłych więźniów, odmawiał wydawania chorym potrzebnych im leków i rozdzielał cyklon B używany w komorach gazowych – gromadząc przy tym fortunę ze zrabowanych kosztowności i wyrwanych złotych zębów. Po wojnie konsekwentnie wypierał się swoich zbrodni, próbował manipulować świadkami w czasie procesów i śmiał się w twarz ofiarom. W więzieniu spędził jedynie niewielką część zasądzonego wyroku i dożył spokojnej starości otoczony szacunkiem sąsiadów…

“Trucizna od Bayera”

Jako że lekarze SS uważali się za elitarną kadrę profesjonalistów, mogło się wydawać, że zwykły aptekarz, jakim był Capesius, nie będzie miał u nich zbytniego poważania. W takim przypadku nie oczekiwano by od niego dużego zaangażowania w szaleńcze eksperymenty na ludziach prowadzone w obozie. Capesius miał szczególne kwalifikacje, których nie można było nie doceniać: przez długi czas pracował dla koncernu Farben/Bayer. Wszyscy lekarze obozowi byli wdzięczni temu przedsiębiorstwu za finansowanie wielu eksperymentów medycznych, a dla firm Farben i Bayer obóz stanowił jedyne w swoim rodzaju laboratorium umożliwiające badania na ludziach.

Jeden z pracowników Bayera z długim stażem, który następnie awansował na majora SS, doktor Helmuth Vetter, nadzorował przebieg programów realizowanych przez to przedsiębiorstwo z wykorzystaniem więźniów do testowania niezbadanych leków. Niektórzy dyrektorzy koncernu Farben wiązali przyszłość ich organizacji nie tyle z chemikaliami, ile z kształtującą się dopiero dziedziną, jaką była nowoczesna medycyna. “Eksperymenty prowadzone w obozach koncentracyjnych z użyciem preparatów IG [Farben] – zeznawał po wojnie lekarz SS Waldemar Hoven – były prowadzone wyłącznie w interesie IG, które za wszelką cenę dążyło do ustalenia skuteczności tych leków. […] To nie SS, ale właśnie IG wiodło prym w prowadzeniu doświadczeń w obozach koncentracyjnych”.

Oczywiście nie było tak, że SS po prostu przekazywało przywożonych więźniów koncernowi Farben na potrzeby sponsorowanych przez niego doświadczeń. Firma kupowała ludzkie króliki doświadczalne w taki sam sposób, w jaki płaciła SS według ustalonych stawek za niewolniczą siłę roboczą skoszarowaną w Monowitz. Raz doszło nawet do targów między przedsiębiorstwem Bayer a komendantem obozu Auschwitz, których przedmiotem była cena za 150 kobiet potrzebnych firmie do przetestowania “nowego leku nasennego”. SS żądało 200 marek Rzeszy (czyli równowartości około 80 dolarów) za każdą więźniarkę. W Bayerze narzekano, że to “za dużo”, i zaproponowano 170 marek. SS przyjęło ofertę.

“Proszę przygotować dla nas 150 jak najzdrowszych kobiet” – zaznaczył jeden z kierowników Bayera w notatce potwierdzającej zakup.

Po objęciu pieczy nad więźniarkami firma wystosowała wiadomość do SS: “Uznano, że, mimo wyniszczenia, nadają się. Będziemy informować o przebiegu badania”.

Po kilku tygodniach kierownik Bayera przesłał SS notatkę o treści uderzająco podobnej do większości wiadomości, w których firma informowała o zakończeniu testów jednego z leków w obozie koncentracyjnym: “Doświadczenia przeprowadzono. Wszystkie osoby uczestniczące w badaniu zmarły. Wkrótce skontaktujemy się w sprawie nowej dostawy”.

Przy okazji innej serii badań w dokumentacji koncernu Farben opisano z mrożącą krew w żyłach precyzją nieudany test “Preparatu 3582”, czyli niezbadanego środka medycznego, który miał leczyć tyfus. Lekarze SS do każdego badania wyznaczali pięćdziesięcioro więźniów, których zarażano tyfusem, a następnie poddawano eksperymentalnemu “leczeniu”. Skutki uboczne obejmowały obrzęk ust, gwałtowną biegunkę, wymioty i osłabienie. Po trzech brutalnych seriach doświadczeń, które przeprowadzono w ciągu dwóch miesięcy w 1943 roku, zmarło około 55 proc. “leczonych”. Mniej więcej taką samą przeżywalność odnotowano wśród chorych, których nie leczono. W koncernie Farben na nowo podjęto badania nad składem leku. Tymczasem więźniów, którzy przetrwali mimo choroby, wysłano do komór gazowych, żeby uniknąć ryzyka zarażenia pozostałych.

Kolejna grupa więźniarek zmarła podczas eksperymentów opisanych lakonicznie jako “badania nad nieznanymi preparatami hormonalnymi”. Poza tym cały oddział więźniów chorujących na gruźlicę w bloku 20 bez skutku leczono nieoznakowanym środkiem w zastrzykach wyprodukowanym przez firmę Bayer.

W ramach jednego z doświadczeń doktor Vetter testował leki antybakteryjne Bayera, wstrzykując dwustu kobietom do płuc paciorkowca. Wszystkie umierały powoli i w bólu z powodu obrzęku płuc. Vetter przedstawił wyniki nieudanego badania Akademii Medycznej Wehrmachtu.

Mengele, który był bez wątpienia najaktywniejszym eksperymentatorem w obozie, również stosował nieprzebadane środki medyczne wyprodukowane przez Farben, oznaczone jako B-1012, B-1034 i B-3382 (1034 to błękit metylenowy, eksperymentalny lek na tyfus). Wilhelm Mann, chemik pracujący w koncernie Farben i prezes firmy Degesch produkującej cyklon B, napisał w 1943 roku: “Załączam wyniki z pierwszej kontroli. Eksperymenty prowadzone przez doktora Mengelego powinny być kontynuowane, co do czego obaj się zgodziliśmy”.

W odróżnieniu od innych lekarzy, którzy w większości prowadzili badania nad eksperymentalnym lekiem na istniejącą chorobę lub wywołujące ją schorzenie podstawowe, Mengele wielokrotnie podawał leki – doodbytniczo, podskórnie, dożylnie lub doustnie – zdrowym ludziom. Jego zapiski z laboratorium zaginęły po wojnie, więc nie ma pewności, jakie naprawdę miał zamiary wobec leków koncernu Farben. Teorii na ten temat jest mnóstwo.

Niektórzy uważają, że Mengele miał dostęp do nowatorskich substancji odkrytych przez Farben w latach 30. XX wieku i nazwanych sarin i tabun – bezbarwnych i bezzapachowych gazów, które mają silne właściwości obezwładniające. Szczególnie obawiano się tabunu, ponieważ nawet jedna kropla tego środka mogła zabić. Organy Trzeciej Rzeszy do spraw broni chemicznej naciskały na koncern Farben, by ten wykorzystał sarin i tabun do opracowania środków bojowych, które będzie można produkować masowo i przemieszczać bez trudu. Hitler poważnie rozważał użycie tych substancji paralityczno-drgawkowych dwukrotnie: pod Stalingradem i po tym, jak alianci wylądowali w Normandii. W obu przypadkach Führer ostatecznie nie zdecydował się na takie rozwiązanie, po tym, jak główny specjalista do spraw broni chemicznej w Farben, Otto Ambros, wprowadził go w błąd, ostrzegając, że zarówno alianci, jak i Rosjanie mają własne zasoby środków paralityczno-drgawkowych i nie zawahają się ich użyć w odwecie przeciwko Vaterlandowi. Bez względu na to, jakie były powody, dla których Mengele uprawiał szarlatanerię w Auschwitz, nie sposób zaprzeczyć, że większość więźniów, na których przeprowadzał eksperymenty z użyciem związków chemicznych wyprodukowanych przez koncern Farben, zmarła.

Po wojnie Capesius próbował usprawiedliwić doświadczenia Mengelego wierutnym kłamstwem, jakoby “Amerykanie prowadzili studia, badania dziedziczności, […] badania nad bliźniętami i badania dziedziczności. […] Amerykanie odkupili to od Polaków za duże pieniądze, była to bardzo ważna sprawa, bo przecież nigdzie indziej nie można było badać tak bez żenady, jak tam”.

Przebywając w obozie, Capesius był nie tylko wodzirejem tudzież aptekarzem dostarczającym leki firmowe do przeprowadzania eksperymentów na innych. Według wewnętrznych akt SS uczestniczył i pomagał w przeprowadzaniu bezpośrednio na ludziach prób z użyciem niezbadanych rodzajów środków znieczulających. Gdy Gestapo zleciło Brunonowi Weberowi, psychiatrze pracującemu wcześniej w IG Farben, a następnie wyznaczonemu na dyrektora Instytutu Higieny w Auschwitz, przeprowadzenie badań nad poprawą skuteczności prania mózgu za pomocą środków farmakologicznych, ten z kolei zwrócił się o pomoc do Capesiusa. We dwóch wytwarzali eksperymentalne związki chemiczne składające się głównie z morfiny i barbituratów. Wykorzystywali też meskalinę, substancję halucynogenną występującą w przyrodzie, tę samą, którą stosowano do podobnych doświadczeń w Dachau.

Zoe Polanska miała raptem trzynaście lat, kiedy w 1941 roku deportowano ją z Odessy do Auschwitz. Podczas trzyletniego pobytu w obozie bardzo dobrze poznała Capesiusa. Czasem w obecności innych lekarzy, a czasem sam, kazał rozbierać ją do naga i unieruchamiać na łóżku za pomocą metalowych prętów. Czasem podawano jej płyny dożylnie. Czasem Capesius podawał jej tabletki ze szklanych pojemników opatrzonych jedynie etykietami firmy Bayer.

“Nigdy nie prosili, żebyśmy brali leki, po prostu wpychali nam je do gardła – wspominała Polanska. – Nie pytałam, co mi podają”. Po wojnie dowiedziała się, że jest bezpłodna, ponieważ nie ma wykształconych jajników. Wywnioskowała, że eksperymenty, którym poddawał ją Capesius, były nieudanymi próbami przeprowadzenia sterylizacji lub opracowania pigułki wczesnoporonnej, którą nazwała “trucizną od Bayera”.

W latach 1941-1944 obozowi lekarze SS: Friedrich Entress, Helmuth Vetter, Eduard Wirths, w mniejszym zakresie Fritz Klein, Werner Rhode, Hans Wilhelm König, Victor Capesius (kierownik apteki obozowej), Bruno Weber (kierownik Instytutu Higieny SS w Rajsku) wypróbowywali na więźniach KL Auschwitz tolerancję i skuteczność nowych preparatów i leków, oznaczonych m.in. kryptonimami: B-1012, B-1034, B-1036, 3582, P-111, a także rutenolu i peristonu. Działali oni na zlecenie IG Farbenindustrie, a głównie wchodzącej w skład tego koncernu firmy Bayer. Wymienione preparaty pod różnymi postaciami, i w różnych dawkach podawano więźniom cierpiącym na choroby zakaźne. U chorych, zmuszanych do ich przyjmowania, występowały zaburzenia przewodu pokarmowego przejawiające się w uporczywych krwawych wymiotach, bolesnych krwawych biegunkach ze strzępami błony śluzowej oraz zaburzenia krążenia.

 

Zacytuję jak na ten temat wypowiada się inny portal: Farmacja.pl

Niewątpliwie do eksperymentów zaliczyć należy również przeprowadzanie operacji na więźniach przez lekarzy SS (m.in. Friedricha Entressa, Fritza Kleina, Horsta Fischera, Heinza Thilo) nie mających odpowiedniego przygotowania chirurgicznego (operacji zbędnych z punktu widzenia wskazań lekarskich, a przeprowadzanych w celach samoszkoleniowych), jak też wprawianie się na więźniach chorych na gruźlicę w wykonywaniu odmy opłucnej, czy nakłuć do kanału rdzeniowego w przypadkach chorych na zapalenie opon mózgowych. Relacje i wspomnienia byłych więźniów zawierają wzmianki również o innego rodzaju eksperymentach, nie jest jednak możliwe obiektywne ustalenie ich celu.

Eksperymenty przeprowadzane na więźniach, skazanych na ekstremalne pod każdym względem warunki egzystencji, dla wielu spośród nich były równoznaczne z wyrokiem śmierci. Los więźniów poddanych eksperymentom był lekarzom SS obojętny. Często dla zatarcia zbrodniczej działalności kazali zabijać swe ofiary dosercowymi zastrzykami fenolu lub w komorach gazowych.

Monopoliści ściśle współpracowali z nazistami już od momentu przejęcia przez nich władzy w 1933 roku – to właśnie w tamtym okresie firma przekazała na działalność NSDP ponad 84 mln marek. Dzięki takim zabiegom kierownictwo I.G. Farben mogło liczyć na specjalne traktowanie, a wiele osób związanych z koncernem obejmowało strategiczne funkcje państwowe. Stale wzrastało również znaczenie samego koncernu, który wkrótce stał się jednym z filarów nazistowskiej machiny wojennej. 14 grudnia 1933 roku I.G. Farben podpisało tajne porozumienie w sprawie produkcji syntetyków, stając się przemysłową podporą przygotowań Hitlera do wojny. Koncern zatrudniał masowo więźniów obozów koncentracyjnych i wywiezionych na pracę przymusową, stworzył także własną sieć zakładów pracy zlokalizowanych przy tych obozach, m.in. I.G. Farbenwerk Auschwitz w Monowicach przy obozie w Auschwitz-Birkenau.

Obóz koncentracyjny w Monowicach założono specjalnie na potrzeby I.G.Farben. W zakładach zlokalizowanych na terenie samych Niemiec pracowało 103 000 robotników przymusowych przywożonych z krajów okupowanych, natomiast przez zakłady I.G. Farbenindustrie przy Auschwitz-Birkenau przewinęło się w latach 40. XX wieku ok. 300 000 – 500 000 więźniów, z których większość została wymordowana. W 1944 zatrudnienie w tym obozie osiągnęło poziom 83 000 więźniów. I.G. Farbenindustrie miał 42,2% udziałów w spółce Degesch (Deutsche Gesellschaft für Schädlingsbekämpfung) produkującej Cyklon B, który był wykorzystywany przez Niemców do eksterminacji.

Z koncernem współpracowali lekarze prowadzący także eksperymenty pseudomedyczne na więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych. Przedsiębiorstwo dostarczało także oddziałom SS metanol, za pomocą którego uśmiercano więźniów i spalano zwłoki w krematoriach. Koncern uczestniczył również w zagrabianiu mienia wielu przedsiębiorstw znajdujących się na terenie państw zajętych przez nazistów. Wielokrotnie zdarzało się, że fabryki wskazywane przez pracowników I.G. Farben były rozmontowywane, a następnie przewożone w głąb Rzeszy. Dwa lata po wojnie rozpoczął się szósty z dwunastu procesów norymberskich: USA vs. Carl Krauch i inni, zwany procesem I.G. Farben. Na ławie oskarżonych zasiadło 24 pracowników ze stanowisk kierowniczych przedsiębiorstwa I.G. Farben. Jeden z sędziów po procesie stwierdził, iż akta ukazywały, że I.G. Farben chętnie współpracowało i wykorzystywało każde nowe źródło siły roboczej, by się rozwijać.

Lekceważenie podstawowych praw człowieka nie zniechęcało oskarżonych, a chęć współpracy z wykorzystującą niewolniczą pracę Trzecią Rzeszą wynikała z polityki firmy, która wpłynęła na całą organizację I.G.Farben. Mimo początkowej chęci całkowitej likwidacji przedsiębiorstwa przez aliantów, w 1951 roku ostatecznie podzielono koncern na przedsiębiorstwa, które pierwotnie weszły w skład I.G. Farbenindustrie – ostatecznie z przedsiębiorstw założycielskich pozostały tylko cztery: Agfa, BASF, Bayer i Hoechst, połączony z Rhône-Poulenc Rorer i przekształcony w Aventis (obecnie Sanofi-Aventis). Nie można jednak stwierdzić, że podział IG Farben zakończył niechlubny okres kooperacji z nazistowskimi Niemcami – należy tu bowiem wspomnieć, iż Fritz ter Meer, skazany w Norymberdze za ludobójstwo i zmuszanie do pracy niewolniczej w związku ze zbrodniami w Auschwitz, w 1956 objął na 8 lat stanowisko prezesa firmy Bayer.

W obozie prowadzono również eksperymenty nad hipotermią (wyziębieniem) i opracowywaniem sposobów przywracania sprawności po wyziębieniu.

Dr König prowadził eksperymenty z elektrowstrząsami. Elektrody umieszczano na skroniach oraz na nogach. König pracował nad montowaniem urządzenia do elektronarkozy.

Prowadzono również hodowle laboratoryjne bakterii na pożywce, którą był bulion z mięśni ludzkich. Przygotowywaniem wywaru (jak i badaniami) zajmowali się więźniowie, którzy czasami spożywali wygotowane mięso, nieświadomi kanibalizmu.

W latach 1945–1949 zwycięscy Alianci osądzili i ukarali śmiercią w trakcie procesów norymberskich niektórych sprawców eksperymentów medycznych i tortur w niemieckich obozach śmierci w czasie II wojny światowej. Niestety Ci najbardziej wpływowi zdążyli uciec i nigdy nie zostali rozliczeni ze swoich zbrodni – dr Mengele  “Aniołem Śmierci”, był oficerem SS i lekarzem w obozie koncentracyjnym Auschwitz, gdzie dokonywał bestialskich, pseudomedycznych eksperymentów na więźniach. Odpowiadał on za cierpienie i śmierć wielu tysięcy ludzi. To głownie on współpracował ściśle z firmą farmaceutyczną, produkującą dziś sławną aspirynę.  Mengele uciekł z Auschwitz na dziesięć dni przed wkroczeniem Rosjan. Zabrał ze sobą całą dokumentację badań nad bliźniętami i karłami. Po zakończeniu II wojny światowej udało mu się uciec do Ameryki Południowej. Najpierw mieszkał w Argentynie, później, od 1962 roku, w Brazylii. Nigdy nie stanął przed sądem, chociaż za pomoc w jego schwytaniu wyznaczono nagrodę w wysokości 10 mln marek. Zmarł 7 lutego 1979 roku w pobliżu Sao Paulo. Podczas kąpieli w morzu doznał udaru mózgu i utonął.

Na początku swego pobytu w Auschwitz (1943) Mengele objął funkcję lekarza obozu kobiecego. Już dwa dni po przybyciu do obozu zadecydował o posłaniu do komór gazowych wszystkich 1042 Romów, w których barakach wybuchła epidemia tyfusu.

Mengele, wraz z innymi oficerami i lekarzami SS, uczestniczył w “selekcji” Żydów przybywających do obozu z całej Europy. Gestem dłoni wskazywał “niezdatnych do pracy”, a zatem przeznaczonych do natychmiastowej likwidacji w komorach gazowych. Posyłał tam wszystkie dzieci, starców, chorych, ułomnych lub osłabionych i ciężarne kobiety. Od maja 1943 do listopada 1944 roku Mengele wziął udział w co najmniej 74 “selekcjach”. Podczas każdej akcji, nienagannie ubrany w biały lekarski fartuch i białe rękawiczki, Mengele zyskał wśród więźniów Auschwitz miano “Anioła Śmierci”.

osef Mengele w obozie Auschwitz przeprowadzał także eksperymenty. Jego głównym celem było znalezienie sposobu na genetyczne warunkowanie cech aryjskich u dzieci i zwiększenie ilości ciąż mnogich. Dlatego też obiektem jego zainteresowań stały się bliźnięta, na których przeprowadzał wszystkie możliwe badania medyczne. Potem zabijano je, aby porównać ich narządy wewnętrzne.

Bliźnięta i inne ofiary jego eksperymentów przetrzymywano w stosunkowo dobrych warunkach, jednak eksperymenty były bardzo okrutne i przeprowadzane bez znieczulenia. Wykonywano amputacje, punkcje lędźwiowe, wstrzykiwanie tyfusu, umyślne zakażanie ran i wiele inne. – Eksperymenty były wszelkiego rodzaju, najczęściej robiono transfuzje krwi. Rezultaty były różne: opuchnięcia, wysoka gorączka. On nam wstrzykiwał różne inne rzeczy, o których do dzisiejszego dnia nic nie wiemy – wspomina ocalała ofiara “Anioła Śmierci”.

Po II wojnie światowej na świecie żyli ludzie okaleczeni przez nazistów i potrzebujący pilnej pomocy w celu godnego życia. Polska uzyskała w 1972 roku odszkodowania od RFN dla ofiar eksperymentów pseudomedycznych (100 mln marek).

WSPÓŁCZESNOŚĆ: 

Obecnie firma Bayer także wciąż ma na sumieniu sporo występków. Roundup produkowany jest przez Monsanto, czyli amerykańską firmę znaną m.in. z GMO, przejętą za 63 mld dol. w ubiegłym roku przez Bayera. Formalnie nie jest to więc “chemia z Niemiec”, ale z USA, ale produkowana w ramach niemieckiego koncernu. Składnik Roundupu, który wywołał raka, czyli glifosat jest najpowszechniej stosowanym w świecie środkiem chwastobójczym. Substancja wymyślona została w Monsanto, ale patent wygasł i wiele nowych jej wersji jest dostępnych na rynku.

Jak widać w czasie wojny na życiu i zdrowiu tysięcy osób dorobiło się sporo koncernów, nie tylko Bayer …

Także rodzina Quandt, która od 1959 roku jest w posiadaniu kontrolnego pakietu akcji Bayerische Motoren Werke AG (BMW), miała świetne układy na szczytach władzy w czasach rządów nazistów. Ogromny kapitał, jakim dziś dysponuje jedna z najpotężniejszych dynastii niemieckich przedsiębiorców, został zgromadzony między innymi dzięki przejmowaniu firm, których właścicielami byli przedsiębiorcy żydowskiego pochodzenia. Niedawno Gabriel Quandt, potomek Günthera Quandta, i jego syn Herbert zostali zmuszeni do przyznania, że firmy należące do rodziny, stosowały dyskryminację wobec ludności żydowskiej i zatrudniały ponad 50 tys. przymusowych robotników, spośród których tysiące było więźniami obozów koncentracyjnych.

Ówczesny nestor rodu Günther Quandt wstąpił do partii nazistowskiej 1 maja 1933 roku, kiedy Adolf Hitler zaledwie od miesiąca był kanclerzem Rzeszy. Günther wykorzystywał potem swoje członkostwo w partii oraz znajomości w Wermachcie, by zdobywać lukratywne kontrakty dla swojej firmy. Zapewne pomogła mu w tym także jego była żona (rozwiedli się w 1929 roku) – pozostawał z nią w przyjacielskich stosunkach, a kobieta została życiową partnerką mistrza propagandy, Josefa Goebbelsa.

W 1937 r. Günther został mianowany przez samego Hitlera na Wehrwirtschaftsführera – stał się w ten sposób odpowiedzialny za całą gospodarkę wojenną Rzeszy, co dało mu nieograniczony dostęp do siły roboczej z nazistowskich obozów koncentracyjnych oraz jenieckich. W fabrykach Quandtów więźniowie pracowali przy produkcji amunicji, broni palnej, artyleryjskiej oraz baterii do łodzi podwodnych.

Warunki pracy w tych zakładach były tragiczne. “Byliśmy traktowani bardzo źle, a wodę mogliśmy pić jedynie z toalet. Gdyby tego było mało byliśmy bici, a wielu z nas zginęło” – powiedział brytyjskiemu dziennikowi “Daily Mail” Takis Mylopoulos, były pracownik Quandtów. W Hanowerze, na terenie jednej z fabryk należących do rodziny, odnaleziono też plac do przeprowadzania egzekucji.

Historycy dowodzą, że zarówno Günter, jak i jego syn Herbert doskonale zdawali sobie sprawę, co dzieje się w ich fabrykach i sprawnie rozdzielali robotników pomiędzy różne zakłady swojego koncernu. Herbert zatrudniał także ukraińskich jeńców na swojej posiadłości poza stolicą Rzeszy.

W 1946 r. Günter Quandt był sądzony za swoją działalność w czasie wojny, jednak nie jako czynny uczestnik zbrodni wojennych, a jedynie jako “Mitlaufer”, czyli osoba, która akceptowała nazistowską ideologię. Po dwóch latach wyszedł na wolność i potem zasiadał w zarządzie wielu niemieckich firm, m.in. w Deutsche Bank.

Sam koncern BMW w czasie II wojny światowej zajmował się produkcją silników dla Luftwaffe, a także wyposażonych w doczepiany kosz motocykli. Do 1940 roku produkowano także wojskowe samochody. Bawarskie zakłady, aby podołać zapotrzebowaniu nazistów na sprzęt, zatrudniały w swoich fabrykach więźniów z obozów koncentracyjnych oraz pracowników przymusowych.

Lista firm i instytucji oskarżanych o ukrywanie swych powiązań z III Rzeszą jest bardzo długa. Znajdują się na niej rządy różnych krajów, Watykan, szwajcarskie banki, Bank Anglii i szereg firm wyżej nie wymienionych, w tym Nestle (wykorzystywanie więźniów do pracy) oraz korporacje amerykańskie, takie jak Coca-Cola (Fanta powstała pierwotnie jako napój przeznaczony specjalnie dla nazistów).

Najgłośniej było jednak o amerykańskim IBM-ie, który pomógł Trzeciej Rzeszy identyfikować i rejestrować osoby pochodzenia żydowskiego. Koncern dostarczył bowiem nazistom maszyny sortujące, wyposażone w karty perforowane – do III Rzeszy trafiły ich ponad dwa tysiące, a kolejnych kilka tysięcy znalazło się potem w państwach okupowanych.

Zbieranie danych za pomocą kart perforowanych i maszyn sortujących najpierw było pomocne nazistom przy akcji sterylizacji osób upośledzonych, a potem ich eutanazji. Potem urządzenia i technologie IBM znalazły też zastosowanie w obozach koncentracyjnych.

Pozornie miały one być wprawdzie wykorzystywane przy spisie ludności, jednak zarząd IBM był najprawdopodobniej świadomy, do czego Niemcy używają tych technologii. IBM zobowiązało się zresztą do regularnego serwisowania urządzeń i szkolenia personelu, który miał je obsługiwać. Na czele IBM stał wówczas przedsiębiorca sympatyzujący z nazistami: Thomas J. Watson.

Polecam sięgnąć do książki “Farmaceuta z Auschwitz” – rzetelnie opiera się na wspomnieniach, bardzo kontrowersyjnych a przede wszystkim pokazuje jak łatwo na ludzkiej tragedii stworzyć ogromny koncern farmakologiczny….od cyklonu B po aspirynę 

Możesz również polubić…