Dziady – Święto Przodków

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? Dziady to praktyka znana współczesnym przede wszystkim z kanonicznego dramatu Adama Mickiewicza. Należy jednak pamiętać, że w czasach przedchrześcijańskich podobne rytuały były czymś powszechnym i często praktykowanym wśród Słowian i Bałtów. Dziady opierały się na wierzę w możliwość łączności ze światem zmarłych, z duchami przodków, które w pewnych szczególnych porach roku tymczasowo wracały do swych dawnych siedzib. Dziady w ujęciu Adama Mickiewicza to zgrabna synteza wierzeń i obyczajów litewskich, białoruskich i ukraińskich, wierna w wielu szczegółach autentycznym przedchrześcijańskim obrzędom, rozbieżna jednak z prawdą w wypadku chociażby autentycznego modelu wywoływania dusz. W jaki sposób dawni Słowianie obchodzili Święto Przodków? Jakie przedchrześcijańskie wierzenia na temat obcowania zmarłych utrzymały się do dziś w naszej kulturze?

Dziady, najogólniej rzecz ujmując, to zbiór rytuałów, obrzędów i zwyczajów związanych z obcowaniem żywych ze zmarłymi. Nazwa dziady używana była w gwarach ludowych na terenie Białorusi, Polesia, Rosji, Ukrainy i różnych terenach przygranicznych. Inne regiony mogły mieć inne nazwy na poszczególne obrzędy, np. pominkiprzewodyradecznicazaduszki. Etymologicznie rzecz biorąc, dziad to po prostu bezimienny przodek. Dziady swą nazwę zawdzięczają zatem temu, że była to pora, w której wspomniane dziady wracały na ten świat, do swych dawnych domostw, po to by nawiedzić swoją rodzinę. Pod tym względem słowiańskie Święto Przodków wiele łączy z południowoamerykańskim Dia de Muertos.

Dziady na Białorusi
Dziady na Białorusi

Święto Przodków, mimo różnic w nazewnictwie, było powszechnie praktykowane wśród wszystkich Słowian i Bałtów. Zresztą, podobne obrzędy można również odnaleźć w kulturze wielu innych ludów, nie tylko indoeuropejskich. W tradycji słowiańskiej szacunek przodkom oddawano nawet do sześciu razy w ciągu roku. Największe obchody przypadały jednak na wiosnę oraz jesień, przez co zwykło mówić się o Dziadach wiosennych jesiennych. W różnych regionach Słowiańszczyzny różne obrzędy mogły się odbywać w różnym czasie. Przypuszcza się, że najważniejsze wiosenne obchody przypadały w okolicach początku maja, zaś jesienne na przełom października i listopada. Poza tym cześć zmarłym oddawano również przy okazji przesileń i równonocy. Duchy przodków były szczególnie często wzywane przy okazji obchodów tzw. Jarych i Szczodrych Godów – pozostałościami tych obrzędów są m.in. pisanki (symbol nowego życia, odrodzenia duchów przodków pod postaciami piskląt) bądź puste miejsce przy stole (przeznaczone właśnie dla niewidocznych dziadów).

W ramach Święta Przodków należało w odpowiedni sposób ugościć przybywające dusze. Ich przychylność było można zapewnić sobie odpowiednim jadłem i piciem, tzw. strawą, np. miodemkasząchlebemsoląjajkami bądź kutią. Tego typu ucztowanie odbywać się mogło w domach lub na cmentarzach – bezpośrednio na grobach zmarłych. Powszechne było świadome upuszczanie jadła i wylewanie trunków na mogiły, tak by wędrujące dusze mogły się tym posilić. Przypuszcza się, że ucztowanie przy grobach stanowi starszą warstwę wierzeń, podczas gdy przeniesienie obrzędów do domostw nastąpiło później. W folklorze białoruskim zachowała się nawet formuła, którą gospodarz przywoływał dusze przodków: Święci dziadowie, chodźcie do nas wieczerzać, proszę was na wieczerzę. Dowodzi to tego, że podstawę przywoływania zmarłych stanowiła tzw. obiata – ofiara z jadła. Elementy tradycji związanych z odprawianiem rytuałów nad grobami dobrze zachowały się w bałkańskiej kulturze ludowej.

Podczas obchodów Dziadów zabraniało się wykonywania praktyk, które mogłyby skrzywdzić duszę: nie wstawało się głośno od stołu, nie sprzątało się resztek jedzenia, nie wylewało się wody po myciu przez okno, nie palono w piecu i nie szyto. Wszystko po to, by dusza mogła spokojnie wędrować – by mogła przechodzić przez piecowy komin, tak by nie zaplątała się w nici lub nie została znieważona w żaden inny sposób. Z powrotem w rodzinne strony dziadów wiązały się wierzenia na temat opiekuńczych duchów domowych, np. wschodniosłowiańskich domowików oraz południowosłowiańskich stopanów. Należy pamiętać o tym, że wedle naszych praojców tymi dobrymi demonami stawali się właśnie przodkowie rodowi, którzy przy okazji swego powrotu na doczesny świat czasem zatrzymywali się w rodzinnych stronach na dłużej, decydując się wspomagać swój ród w codziennych obowiązkach. Żeby zapewnić sobie takiego pomocnika, domownicy zbierali się w kręgu i składali ofiary w formie strawy.

Podczas praktykowania Dziadów dbano również o to, by wędrujące dusze miały możliwość wykąpania się i ogrzania. W tym celu przygotowywano specjalne sauny, a także rozpalano przy grobach i na rozstajach dróg ogniska. Rozpalanie ognia pełniło też dodatkową funkcję – pomagało wędrującej duszy dotrzeć do bliskich, gdyż bez tego mogłaby zabłądzić w ciemności. Te same ognie wskazywały jej również drogę powrotną do Nawii. Ogień pełnił także funkcję ochronną – uniemożliwiał wyjście na świat demonom, które w wierzeniach słowiańskich powstawały ze zbłąkanych dusz należących do ludzi zmarłych nagłą śmiercią (np. w połogu, poprzez utonięcie lub też samobójstwo). Okres Dziadów, jak już zostało powiedziane,  to czas wzmożonej łączności ze światem umarłych, przez co świat w tej porze jest nawiedzany nie tylko przez życzliwe dusze przodków, ale też przez demony szkodliwe, np. wąpierze (upiory), które mogą chcieć rozliczyć się z ludźmi, którzy przyczynili się do ich potępienia.

Współcześnie stawiane na grobach znicze mają uosabiać pamięć o zmarłych, wiążą się z symboliką życia jako palącej się świecy. Póki płoną znicze, pamięć o zmarłym wciąż istnieje. Trudno jednak nie dostrzec wyraźnej analogii do dawnych zwyczajów związanych z rozpalaniem ognia dla wędrujących dusz. Jedno ze staropolskich kazań z XV w. jasno pokazuje, że ówczesna ludność powszechnie wierzyła w to, że płonące na grobach gromadki służyły po to, by dusze mogły się ogrzać. Inną wciąż żywą tradycją związaną z obchodami Dziadów jest zwyczaj polegający na  symbolicznym wynoszeniu jadła na groby bliskich. Przetrwał on w niektórych częściach Białorusi, Ukrainy i Rosji, a nawet we wschodniej Polsce. Chrześcijaństwo próbowało zwalczyć pogański obyczaje – zakazywano ich praktykowania bądź próbowano zaadaptować ich elementy, tak by uznać je za chrześcijańskie. Katolickie Wszystkich Świętych nie bez powodu wypada w podobnym czasie co pogańskie Dziady jesienne.

Autorka: panijeziora ©
Autorka: panijeziora ©

Niemały wpływ na uroczystości związane z obchodem Święta Przodków mieli wędrowni żebracy, nieprzypadkowo nazywani dziadami. W owych nędzarzach dopatrywano się czasem medium, z pomocą którego można nawiązać kontakt z tamtym światem. Czasem wierzono nawet, że to sami przodkowie pod postacią żebraków nawiedzali swoje domostwa. Z tego powodu dawniej w okolicach świąt nędzarzom powszechnie okazywano hojność, obsypywano ich datkami z jadła bądź innych dóbr materialnych. Zwyczaj ten bardzo długo utrzymywał się na obszarze całej Słowiańszczyzny. Karmienie żebraka było powszechnie odbierane jako składanie czci swoim przodkom. Z tego też powodu gdzieniegdzie nędzarze otrzymywali w darze właśnie ulubione potrawy zmarłych z danej rodziny.

Należy pamiętać także o tym, że Słowianie nie gorsi i swoje dynie mają. Przełom października i listopada był czasem, kiedy szacunek zmarłym okazywali również dawni Celtowie mający swoje święto Samhain. To właśnie z ich tradycji zostały zaczerpnięte słynne dziś halloweenowe maski, mające dawniej formę wydrążonych buraków, rzepy, brukwi lub ziemniaków. Bez względu na surowiec będący podstawą do stworzenia maski, miała ona symbolizować wędrującą duszę. Kulturowym ekwiwalentem halloweenowej dyni u dawnych Słowian były kraboszki (nazywane również karaboszkami) – maski wykonane z drewna, które rozstawiano dookoła miejsca sprawowania dziadowych obrzędów. Ich wykonanie jest zapewne nieco trudniejsze od wydrążenia dyni, jednak uzdolnionych technicznie zachęcamy do wykonywania swoich kraboszek, tak ku chwale słowiańskiej tradycji.

Kultywowane współcześnie obchody święta zmarłych to swoisty chrześcijańsko-komercyjny miszmasz, podczas którego bardzo często zapomina się o samych przodkach. Wczesnolistopadowe wyprawy na cmentarz są dla wielu przykrym obowiązkiem, kojarzonym często z zakorkowanymi ulicami bądź cmentarnym pokazem mody. Samo Halloween bardzo mocno odseparowało się od swojego pogańskiego rodowodu, przez co osoby je świętujące sprowadzają ten dzień zazwyczaj do paradowania w strojach rozmaitych straszydeł i wymuszania słodyczy. O Dziadach powszechnie się dziś raczej nie pamięta. Może to i lepiej, że pamięć o tej tradycji pozostaje niszowa? Nie można mieć wątpliwości co do tego, że współczesne pokolenia byłyby w stanie sprofanować również i tę tradycję. Rytuały związane z praktykowaniem Dziadów mają swój niewątpliwy i niepowtarzalny urok, mający początek w przekonaniu, że duszom zmarłych, bez względu na wszystko, należy się szacunek i gościna. Kto może, niech pomoże zatem w tym szczególnym czasie błąkającym się na rozdrożach duszom.

www.slawoslaw.pl

Możesz również polubić…